Rozdział 3
Przemyłam
twarz zimną wodą. Kłębiło się we mnie mnóstwo myśli. Szybko zapudrowałam
policzek, uczesałam się i przebrałam. Dla poprawy humoru założyłam moją ulubioną
czarną mini i niebieski top, a do tego czarne super wysokie szpilki. Czułam się
o wiele lepiej, więc wróciłam do Daniela. Chłopak o mało nie zemdlał z wrażenia
na mój widok. Przyznaję może i mam doskonałą figurę i długie, zgrabne nogi. No
ale bez przesady.
- Wyglądasz niesamowicie- powiedział –A znaku wcale nie widać.
-Dziękuję.
- To co. Idziemy ?
- Pewnie – z entuzjazmem podeszłam do wieszaka po krótką, skórzaną kurteczkę.
Daniel wyszedł za mną. Słońce przez cały dzień widoczne było tylko raz. Zastanawiałam się jak w ogóle doszło do dzisiejszych wydarzeń. Coś musi być nie tak w moim niby poukładanym życiu córki króla. Chłodny wiatr rozwiewał mi gęste włosy. Daniel był widocznie zaniepokojony całą sytuacją.
- Słuchaj – podrapał się po głowie – Ja naprawdę nie wiem co mam o tym myśleć.
- Mówisz to jakbym to ja wiedziała.
-Okej , okej nie było tematu. Inaczej pomyślmy gdzie może być Vivian.
- No tak. Tylko ja nie mam pojęcia nawet kim ona jest. To ty jesteś jej znajomym. Powinieneś coś wiedzieć.
-Poczekaj , ostatnio widziana była przy jeziorze… Już wiem ! – wykrzyknął nagle – Słuchaj . Nasza paczka ma tak jakby takie specjalne miejsce, gdzie się wszyscy spotykają. Taki mały domek, a właściwie to jego ruina. Chodźmy –wziął mnie
za rękę i zaczął biec.
Szkoda, że nie pomyślał o tym, że mam szpilki. Za dobra w bieganiu na takich obcasach to ja nie jestem. Nie ruszyłam się z miejsca. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, a ja pokazałam palcem na stopy. Uśmiechnął się i spojrzał na mnie
z litością.
- Nie możesz biec prawda ? – zapytał bezmyślnie.
- No chyba raczej nie-odparłam z drwiącym tonem w głosie.
- Okej. Leć się przebrać, a ja poczekam na schodach –usiadł na najwyższym stopniu patrząc na mnie.
Weszłam ponownie do domu i kroczyłam w stronę pokoju. Ubrałam wygodne dżinsy i luźny , workowaty T-shirt z napisem „Princess” . Do tego założyłam moje ulubione buty do biegania. W takim stroju mogłam już iść biegać z Danielem w poszukiwaniu dziewczyny. Moim zdaniem nie wyglądałam atrakcyjnie, ale co się robi dla przyjaciół. Wróciłam do Daniela.
- Tak już lepiej – stwierdził –osobiście wolę Cię w tej wersji. W poprzedniej kreacji wyglądałaś jak lafirynda.
- Przynajmniej jesteś szczery – mruknęłam pod nosem – Tak dla ścisłości ubieram się w ten sposób, jak chcę poprawić sobie humor, czyli niezbyt często –wyznałam.
-Aha , dobrze wiedzieć – przyznał –To na czym stanęliśmy ?
- Mieliśmy iść do tej chatki, w której się spotykacie. Może tam jest Vivian – zasugerowałam zamykając furtkę.
- Mam taką nadzieję. Martwię się o nią.
- Obiecuję Ci , znajdziemy ją. Mi można ufać. Jestem księżniczką, od kiedy pamiętam uczono mnie szczerości. A poza tym przeczucie jeszcze nigdy mnie nie zawiodło – pocieszyłam go.
- No dobrze. Chodźmy ja prowadzę – powiedział skręcają w ciemną uliczkę.
Zapadła cisza. Ale taka przyjemna. Szliśmy obok siebie ramię w ramię. Nie wiedziałam dokładnie gdzie znajduje się ta chatka, nie miałam nawet pojęcia gdzie jest jeziorko. Spędziłam w tym mieście bardzo mało czasu. Zauważyłam, że Daniel przyspieszył kroku. Nagle pochylił się i szepnął mi do ucha:
- Carmen, uważaj. Teraz się nie odzywaj mam wrażenie, że ktoś nas śledzi. Idź dokładnie obok mnie i nie oddalaj się – wziął mnie za rękę, a ja usłyszałam, że naprawdę ktoś za nami szedł.
Teraz to nie był zwyczajne spacer. Wręcz biegliśmy. Coś lub ktoś kryło się tuż za nami. To z pewnością nie był człowiek. Ze strachu zrobiło mi się gorąco. Wtedy to coś zaatakowało. Biegliśmy z Danielem szybko jak nigdy. Stwór wyłonił się zza ściany. Dwumetrowa, czerwona i dosłownie paskudna istota. Miała dwa, małe rogi oraz ogon zakończony ostrym kolcem. Przypominał mi coś, tylko nie miałam pojęcia co. Nagle mnie olśniło. Potwór wyglądał jak diabeł. Przynajmniej w moich wyobrażeniach. Zaczął syczeć moje imię.
- Sss… Carmen.
Daniel stanął dzielnie przede mną. Pochylił się i uderzył diabła z taką siłą,
że ten walnął w przeciwległy mur i w dodatku zrobił w nim ogromną dziurę. Byłam wtedy strasznie roztrzęsiona i rozpalona. Po chwili zobaczyłam, że dosłownie płonę.
Co było najdziwniejsze, nic nie bolało. Czułam, że jest mi gorąco i duszno,
ale było mi z tym dobrze. Moje ręce były podobne do ogniska. Miałam dziwne wrażenie, że nad tym panuję. Jednak to co mnie najbardziej zaskoczyło, czyli nad-zwyczajna siła Daniela, w tej chwili jakby stała się dla mnie po prostu zwykłym popchnięciem czerwonego stwora. Skoncentrowałam się tylko na ogniu. Podniosłam ręce ku niebu i z całej siły cisnęłam gorącą kulą w diabła. Ten natychmiast się zapalił. Po chwili z jego ciała zrobił się zwyczajny popiół. Odetchnęłam z ulgą i wtedy dłonie przestały mi się palić.
Daniel podszedł do mnie i przytulił mnie na pocieszenie. Bałam się. Tylko za bardzo nie wiedziałam czego. Daniela i jego siły? Diabła ? A może siebie samej? Trzęsłam się w jego ramionach. Nie potrafiłam wydukać ani jednego słowa.
W tej chwili chłopak odsunął się ode mnie na odległość ramion, lecz wciąż mnie trzymał. Spojrzał z troską i powiedział uspokajająco :
- Carmen, wszystko już jest dobrze.
- Wiem, ale wciąż się boję…
Chłopak przytulił mnie ponownie, w taki sposób, abym przestała się trząść się ze strachu. Z czasem czułam jak uspokajająco działa na mnie jego dotyk. Ale było
w nim coś jeszcze co przyprawiało mnie o dreszcze, ale takie pozytywne. Miałam nadzieję, że Daniel już nigdy mnie nie puści, że na zawsze pozostanę w jego objęciach. Niestety czar prysł jak tylko chłopak zauważył, że przestałam się już bać.
- Lepiej ? – zapytał.
- Chyba… chyba tak – odpowiedziałam niepewnie.
-Możemy iść dalej ?
- Tak –potwierdziłam.
Szliśmy chwilę w ciszy. Korciło mnie, aby zapytać o demona, ale także o wy-czyn Daniela. Nie wiedziałam jak zacząć. Odetchnęłam głęboko.
- Słuchaj –zaczęłam- yyy… Mam pytanie, ale musisz mi odpowiedzieć na nie szczerze. Dobrze ? – przeczesałam włosy palcami.
- Mam się bać ?- zażartował.
- Ty niekoniecznie, ja na pewno. Wiesz, nie mogę rozgryźć, jak ty… jak uderzyłeś tego… to coś – wydukałam ostrożnie.
- Carmen, nie mogę Ci wyznać mojego sekretu. Jeszcze nie. Proszę zrozum to.
- Okej , no ale czy to ma jakiś związek , no nie wiem z tym stworem. Może on jest lekki ? Chyba raczej ty nie masz nadludzkiej siły, co ? – zachichotałam histerycznie. Daniel nie odpowiadał. – Ej, nie mów mi teraz, że jesteś mutantem tak jak ja. Przecież zaledwie dziesięć minut temu paliły mi się dłonie !
Chłopak nic nie odpowiedział. Odwrócił się do mnie plecami i usiadł na pobliskiej ławeczce. Podeszłam do niego i spoczęłam przy nim. Miałam pustkę w głowie, nie wiedziałam co powiedzieć. Postanowiłam poczekać, aż Daniel sam się do mnie odezwie. W pewnym momencie odwrócił się i spojrzał mi głęboko w oczy. Wyglądał na zaniepokojonego. Martwił się.
- Posłuchaj, to nie jest takie proste, jak Ci się wydaje – wziął mnie za rękę.
- Daniel, nie może być nic gorszego od bycia niby czarodziejką z palącymi się rękoma i niewiadomo skąd atakowanie przez jakieś monstra ! – wykrzyknęłam spanikowana. – Wyjaśnisz mi to , czy nie ?
- Okej, no dobra. Ujmę to tak. Wiesz tylko, że jestem silny oraz to, że jestem przystojny pewnie też, prawda ?
- No tak…
- Ale to nie wszystko – odwrócił głowę do tyłu. Usłyszałam dźwięk, jakby wysuwający się przedmiot. Nagle spojrzałam na twarz Daniela. On miał kły. Prawdziwe, ostre zęby jak u wampirów. Skąd wiem ? Lubię filmy i książki o takiej tematyce. Rozmyślania przerwał mi jego głos.
- I co ? Jestem wampirem. Nie boisz się, że Cię ugryzę i zabiję ? Nie zaczniesz wrzeszczeć? – spytał.
- Nie – Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Jak to nie ? – Chłopak był lekko zdezorientowany.
- Bo wiem, że po pierwsze mnie nie skrzywdzisz, a po drugie do twarzy Ci z kłami.
- Wiesz, jesteś jedyną osobą, która zna mój sekret i przyznam myślałem, że jak się dowiesz to spanikujesz i uciekniesz – schował kły.
- Nie jestem taka, wiesz w każdej chwili mogę Cię przypalić. A tak poza kłami i siłą co jeszcze w tobie drzemie ?
- No jak każdy wampir jestem nieśmiertelny. W pewnym sensie. Rosnę jak normalny człowiek, ale to kończy się po 25 latach, no i wtedy już się nie starzeję. Fajnie nie ?
- Wiecznie młody –uśmiechnęłam się –Pijesz krew ?
- W zasadzie tak, ale nie zabijam. Krew piję raz w miesiącu i to taką ze szpitala,
z woreczka. Nie jestem katem.
- To chyba dobrze. Ostatnie pytanie. Jak stałeś się wampirem ?- zapytałam go
z ciekawością.
- Jak miałem 5 lat ktoś mnie ugryzł. Nie pamiętam dokładnie jak wyglądał, wiem jedynie, że miał na imię Oscar. Przypominam sobie też przemianę. Ten potworny ból. Czujesz jakby w środku coś wyrwało Ci połowę serca, a druga połowa powoli zachodziła kamieniem –wyznał Daniel- Nie są to miłe wspomnienia, ale od tego czasu we wszystkim jestem lepszy. Rozumiesz ? Zręczność, siła i refleks, wyczulony słuch i te wszystkie wampiryczne moce …
- Tak- przerwałam mu – Chyba rozumiem. Posłuchaj – zaczęłam – ja znam twoją tajemnicę, a ty moją. Trzymajmy się razem w szkole. Ogólnie nie znam tak nikogo, oprócz ciebie. Dobrze ? –zapytałam z nadzieją.
- Nie ma sprawy. Jesteśmy teraz sobie bliscy – uśmiechnął się zniewalająco.
- A tak w ogóle, to nie mieliśmy szukać twojej koleżanki ?
- No tak, ale mam pewne przeczucie, że już ją ktoś znalazł.
- Jesteś pewien? – wyciągnęłam swojego iPhone’a i sprawdziłam lokalne wiadomości – Odnaleziono Vivian Wild. Dziewczyna spędziła noc w starym, opuszczonym domku nad jeziorem. Przyczyn zniknięcia nie chciała ujawnić – prze-czytałam.
- A to ciekawe. Czemu nie ujawniła przyczyny ? To do niej nie podobne – rozmyślał wampir.
- Danielu, a w sprawie twoich przeczuć –przerwałam mu – To jest kolejna umiejętność ?
- Coś w tym stylu. Wiem mniej więcej w jakiej sytuacji znajdują się ludzie, którzy są mi bliscy.
- Wyglądasz niesamowicie- powiedział –A znaku wcale nie widać.
-Dziękuję.
- To co. Idziemy ?
- Pewnie – z entuzjazmem podeszłam do wieszaka po krótką, skórzaną kurteczkę.
Daniel wyszedł za mną. Słońce przez cały dzień widoczne było tylko raz. Zastanawiałam się jak w ogóle doszło do dzisiejszych wydarzeń. Coś musi być nie tak w moim niby poukładanym życiu córki króla. Chłodny wiatr rozwiewał mi gęste włosy. Daniel był widocznie zaniepokojony całą sytuacją.
- Słuchaj – podrapał się po głowie – Ja naprawdę nie wiem co mam o tym myśleć.
- Mówisz to jakbym to ja wiedziała.
-Okej , okej nie było tematu. Inaczej pomyślmy gdzie może być Vivian.
- No tak. Tylko ja nie mam pojęcia nawet kim ona jest. To ty jesteś jej znajomym. Powinieneś coś wiedzieć.
-Poczekaj , ostatnio widziana była przy jeziorze… Już wiem ! – wykrzyknął nagle – Słuchaj . Nasza paczka ma tak jakby takie specjalne miejsce, gdzie się wszyscy spotykają. Taki mały domek, a właściwie to jego ruina. Chodźmy –wziął mnie
za rękę i zaczął biec.
Szkoda, że nie pomyślał o tym, że mam szpilki. Za dobra w bieganiu na takich obcasach to ja nie jestem. Nie ruszyłam się z miejsca. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, a ja pokazałam palcem na stopy. Uśmiechnął się i spojrzał na mnie
z litością.
- Nie możesz biec prawda ? – zapytał bezmyślnie.
- No chyba raczej nie-odparłam z drwiącym tonem w głosie.
- Okej. Leć się przebrać, a ja poczekam na schodach –usiadł na najwyższym stopniu patrząc na mnie.
Weszłam ponownie do domu i kroczyłam w stronę pokoju. Ubrałam wygodne dżinsy i luźny , workowaty T-shirt z napisem „Princess” . Do tego założyłam moje ulubione buty do biegania. W takim stroju mogłam już iść biegać z Danielem w poszukiwaniu dziewczyny. Moim zdaniem nie wyglądałam atrakcyjnie, ale co się robi dla przyjaciół. Wróciłam do Daniela.
- Tak już lepiej – stwierdził –osobiście wolę Cię w tej wersji. W poprzedniej kreacji wyglądałaś jak lafirynda.
- Przynajmniej jesteś szczery – mruknęłam pod nosem – Tak dla ścisłości ubieram się w ten sposób, jak chcę poprawić sobie humor, czyli niezbyt często –wyznałam.
-Aha , dobrze wiedzieć – przyznał –To na czym stanęliśmy ?
- Mieliśmy iść do tej chatki, w której się spotykacie. Może tam jest Vivian – zasugerowałam zamykając furtkę.
- Mam taką nadzieję. Martwię się o nią.
- Obiecuję Ci , znajdziemy ją. Mi można ufać. Jestem księżniczką, od kiedy pamiętam uczono mnie szczerości. A poza tym przeczucie jeszcze nigdy mnie nie zawiodło – pocieszyłam go.
- No dobrze. Chodźmy ja prowadzę – powiedział skręcają w ciemną uliczkę.
Zapadła cisza. Ale taka przyjemna. Szliśmy obok siebie ramię w ramię. Nie wiedziałam dokładnie gdzie znajduje się ta chatka, nie miałam nawet pojęcia gdzie jest jeziorko. Spędziłam w tym mieście bardzo mało czasu. Zauważyłam, że Daniel przyspieszył kroku. Nagle pochylił się i szepnął mi do ucha:
- Carmen, uważaj. Teraz się nie odzywaj mam wrażenie, że ktoś nas śledzi. Idź dokładnie obok mnie i nie oddalaj się – wziął mnie za rękę, a ja usłyszałam, że naprawdę ktoś za nami szedł.
Teraz to nie był zwyczajne spacer. Wręcz biegliśmy. Coś lub ktoś kryło się tuż za nami. To z pewnością nie był człowiek. Ze strachu zrobiło mi się gorąco. Wtedy to coś zaatakowało. Biegliśmy z Danielem szybko jak nigdy. Stwór wyłonił się zza ściany. Dwumetrowa, czerwona i dosłownie paskudna istota. Miała dwa, małe rogi oraz ogon zakończony ostrym kolcem. Przypominał mi coś, tylko nie miałam pojęcia co. Nagle mnie olśniło. Potwór wyglądał jak diabeł. Przynajmniej w moich wyobrażeniach. Zaczął syczeć moje imię.
- Sss… Carmen.
Daniel stanął dzielnie przede mną. Pochylił się i uderzył diabła z taką siłą,
że ten walnął w przeciwległy mur i w dodatku zrobił w nim ogromną dziurę. Byłam wtedy strasznie roztrzęsiona i rozpalona. Po chwili zobaczyłam, że dosłownie płonę.
Co było najdziwniejsze, nic nie bolało. Czułam, że jest mi gorąco i duszno,
ale było mi z tym dobrze. Moje ręce były podobne do ogniska. Miałam dziwne wrażenie, że nad tym panuję. Jednak to co mnie najbardziej zaskoczyło, czyli nad-zwyczajna siła Daniela, w tej chwili jakby stała się dla mnie po prostu zwykłym popchnięciem czerwonego stwora. Skoncentrowałam się tylko na ogniu. Podniosłam ręce ku niebu i z całej siły cisnęłam gorącą kulą w diabła. Ten natychmiast się zapalił. Po chwili z jego ciała zrobił się zwyczajny popiół. Odetchnęłam z ulgą i wtedy dłonie przestały mi się palić.
Daniel podszedł do mnie i przytulił mnie na pocieszenie. Bałam się. Tylko za bardzo nie wiedziałam czego. Daniela i jego siły? Diabła ? A może siebie samej? Trzęsłam się w jego ramionach. Nie potrafiłam wydukać ani jednego słowa.
W tej chwili chłopak odsunął się ode mnie na odległość ramion, lecz wciąż mnie trzymał. Spojrzał z troską i powiedział uspokajająco :
- Carmen, wszystko już jest dobrze.
- Wiem, ale wciąż się boję…
Chłopak przytulił mnie ponownie, w taki sposób, abym przestała się trząść się ze strachu. Z czasem czułam jak uspokajająco działa na mnie jego dotyk. Ale było
w nim coś jeszcze co przyprawiało mnie o dreszcze, ale takie pozytywne. Miałam nadzieję, że Daniel już nigdy mnie nie puści, że na zawsze pozostanę w jego objęciach. Niestety czar prysł jak tylko chłopak zauważył, że przestałam się już bać.
- Lepiej ? – zapytał.
- Chyba… chyba tak – odpowiedziałam niepewnie.
-Możemy iść dalej ?
- Tak –potwierdziłam.
Szliśmy chwilę w ciszy. Korciło mnie, aby zapytać o demona, ale także o wy-czyn Daniela. Nie wiedziałam jak zacząć. Odetchnęłam głęboko.
- Słuchaj –zaczęłam- yyy… Mam pytanie, ale musisz mi odpowiedzieć na nie szczerze. Dobrze ? – przeczesałam włosy palcami.
- Mam się bać ?- zażartował.
- Ty niekoniecznie, ja na pewno. Wiesz, nie mogę rozgryźć, jak ty… jak uderzyłeś tego… to coś – wydukałam ostrożnie.
- Carmen, nie mogę Ci wyznać mojego sekretu. Jeszcze nie. Proszę zrozum to.
- Okej , no ale czy to ma jakiś związek , no nie wiem z tym stworem. Może on jest lekki ? Chyba raczej ty nie masz nadludzkiej siły, co ? – zachichotałam histerycznie. Daniel nie odpowiadał. – Ej, nie mów mi teraz, że jesteś mutantem tak jak ja. Przecież zaledwie dziesięć minut temu paliły mi się dłonie !
Chłopak nic nie odpowiedział. Odwrócił się do mnie plecami i usiadł na pobliskiej ławeczce. Podeszłam do niego i spoczęłam przy nim. Miałam pustkę w głowie, nie wiedziałam co powiedzieć. Postanowiłam poczekać, aż Daniel sam się do mnie odezwie. W pewnym momencie odwrócił się i spojrzał mi głęboko w oczy. Wyglądał na zaniepokojonego. Martwił się.
- Posłuchaj, to nie jest takie proste, jak Ci się wydaje – wziął mnie za rękę.
- Daniel, nie może być nic gorszego od bycia niby czarodziejką z palącymi się rękoma i niewiadomo skąd atakowanie przez jakieś monstra ! – wykrzyknęłam spanikowana. – Wyjaśnisz mi to , czy nie ?
- Okej, no dobra. Ujmę to tak. Wiesz tylko, że jestem silny oraz to, że jestem przystojny pewnie też, prawda ?
- No tak…
- Ale to nie wszystko – odwrócił głowę do tyłu. Usłyszałam dźwięk, jakby wysuwający się przedmiot. Nagle spojrzałam na twarz Daniela. On miał kły. Prawdziwe, ostre zęby jak u wampirów. Skąd wiem ? Lubię filmy i książki o takiej tematyce. Rozmyślania przerwał mi jego głos.
- I co ? Jestem wampirem. Nie boisz się, że Cię ugryzę i zabiję ? Nie zaczniesz wrzeszczeć? – spytał.
- Nie – Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Jak to nie ? – Chłopak był lekko zdezorientowany.
- Bo wiem, że po pierwsze mnie nie skrzywdzisz, a po drugie do twarzy Ci z kłami.
- Wiesz, jesteś jedyną osobą, która zna mój sekret i przyznam myślałem, że jak się dowiesz to spanikujesz i uciekniesz – schował kły.
- Nie jestem taka, wiesz w każdej chwili mogę Cię przypalić. A tak poza kłami i siłą co jeszcze w tobie drzemie ?
- No jak każdy wampir jestem nieśmiertelny. W pewnym sensie. Rosnę jak normalny człowiek, ale to kończy się po 25 latach, no i wtedy już się nie starzeję. Fajnie nie ?
- Wiecznie młody –uśmiechnęłam się –Pijesz krew ?
- W zasadzie tak, ale nie zabijam. Krew piję raz w miesiącu i to taką ze szpitala,
z woreczka. Nie jestem katem.
- To chyba dobrze. Ostatnie pytanie. Jak stałeś się wampirem ?- zapytałam go
z ciekawością.
- Jak miałem 5 lat ktoś mnie ugryzł. Nie pamiętam dokładnie jak wyglądał, wiem jedynie, że miał na imię Oscar. Przypominam sobie też przemianę. Ten potworny ból. Czujesz jakby w środku coś wyrwało Ci połowę serca, a druga połowa powoli zachodziła kamieniem –wyznał Daniel- Nie są to miłe wspomnienia, ale od tego czasu we wszystkim jestem lepszy. Rozumiesz ? Zręczność, siła i refleks, wyczulony słuch i te wszystkie wampiryczne moce …
- Tak- przerwałam mu – Chyba rozumiem. Posłuchaj – zaczęłam – ja znam twoją tajemnicę, a ty moją. Trzymajmy się razem w szkole. Ogólnie nie znam tak nikogo, oprócz ciebie. Dobrze ? –zapytałam z nadzieją.
- Nie ma sprawy. Jesteśmy teraz sobie bliscy – uśmiechnął się zniewalająco.
- A tak w ogóle, to nie mieliśmy szukać twojej koleżanki ?
- No tak, ale mam pewne przeczucie, że już ją ktoś znalazł.
- Jesteś pewien? – wyciągnęłam swojego iPhone’a i sprawdziłam lokalne wiadomości – Odnaleziono Vivian Wild. Dziewczyna spędziła noc w starym, opuszczonym domku nad jeziorem. Przyczyn zniknięcia nie chciała ujawnić – prze-czytałam.
- A to ciekawe. Czemu nie ujawniła przyczyny ? To do niej nie podobne – rozmyślał wampir.
- Danielu, a w sprawie twoich przeczuć –przerwałam mu – To jest kolejna umiejętność ?
- Coś w tym stylu. Wiem mniej więcej w jakiej sytuacji znajdują się ludzie, którzy są mi bliscy.
- Fajne i całkiem przydatne, prawda ? –zapytałam.
- Można tak powiedzieć – uśmiechnął się - To po prostu jeden z nielicznych pozytywnych aspektów wampiryzmu.
- Wiesz co, wracajmy do domu. Mamy referat do napisania, a jest już trochę późno , więc mój tata niedługo wróci, a poza tym Francesca się pewnie martwi.
- Nie chcę mieć problemów z królem Richardem, a tym bardziej z Waszą gosposią. Ta to dopiero mnie utuczy tymi słodyczami – roześmiał się.
- A wszyscy mówią, że życie księżniczki jest łatwe.
- A nie? –zapytał sarkastycznie.
- Ani trochę – powiedziałam skręcając w naszą ulicę – To bardzo stresujące, zrobią mi się zmarszczki. Chcesz starą i brzydką królową?
Śmialiśmy się bardzo głośno. Przy Danielu zapomniałam prawie o całym świecie, liczył się tylko on. Czułam się jakbym znała go od wielu lat, a nie paru godzin. Zachowywaliśmy się jak dobrzy przyjaciele. Weszliśmy do domu z wielkimi uśmiechami na twarzach. Francesca ukazała się w korytarzu i spojrzała na nas pytająco.
- Czyżbyście znaleźli koleżankę ? –zapytała.
- Nie … Policja nas uprzedziła – odpowiedziałam szybko zanim Daniel zdążył otworzyć usta. Wzięłam go za rękę i pociągnęłam na górę.- Fran, zjem kolację z tatą.
- Dobrze, kochanie.
Wbiegliśmy do mojego pokoju. Zamknęłam ostrożnie drzwi.
- Słuchaj ! Nie możemy nic powiedzieć Francesce, dopóki sami nie zrozumiemy o co w tym wszystkim chodzi, dobra ? –wypowiedziałam wszystko na jednym oddechu.
- Taki miałem zamiar. To co piszemy referacik, nie?
- Niestety – powiedziałam smutno.
Siedzieliśmy nad wypracowaniem prawie dwie godziny. Pod koniec naszej pracy przyjechał mój ojciec. Wspólnie z Danielem zjedliśmy z nim kolację.
Nie rozmawialiśmy dużo po dzisiejszej awanturze, więc czas upłynął szybko. Pożegnałam się z wampirem ustalając szczegóły naszego jutrzejszego dnia w szkole. Wykąpałam się i wślizgnęłam do łóżka po bardzo ciężkim dniu. Leżąc szepnęłam tylko : „Kocham Cię Mamo” jak codziennie przed snem, lecz tym razem dodałam „Mam nadzieję, że jakoś mi to wszystko wytłumaczysz”. Usłyszałam w swojej głowie głos mamy „Kiedyś na pewno. Śpij dobrze. Kocham Cię”. To były najstraszniejsze słowa tego dnia. Nerwowo próbowałam usnąć, aż w końcu udało mi się…
ENJOY !
- Można tak powiedzieć – uśmiechnął się - To po prostu jeden z nielicznych pozytywnych aspektów wampiryzmu.
- Wiesz co, wracajmy do domu. Mamy referat do napisania, a jest już trochę późno , więc mój tata niedługo wróci, a poza tym Francesca się pewnie martwi.
- Nie chcę mieć problemów z królem Richardem, a tym bardziej z Waszą gosposią. Ta to dopiero mnie utuczy tymi słodyczami – roześmiał się.
- A wszyscy mówią, że życie księżniczki jest łatwe.
- A nie? –zapytał sarkastycznie.
- Ani trochę – powiedziałam skręcając w naszą ulicę – To bardzo stresujące, zrobią mi się zmarszczki. Chcesz starą i brzydką królową?
Śmialiśmy się bardzo głośno. Przy Danielu zapomniałam prawie o całym świecie, liczył się tylko on. Czułam się jakbym znała go od wielu lat, a nie paru godzin. Zachowywaliśmy się jak dobrzy przyjaciele. Weszliśmy do domu z wielkimi uśmiechami na twarzach. Francesca ukazała się w korytarzu i spojrzała na nas pytająco.
- Czyżbyście znaleźli koleżankę ? –zapytała.
- Nie … Policja nas uprzedziła – odpowiedziałam szybko zanim Daniel zdążył otworzyć usta. Wzięłam go za rękę i pociągnęłam na górę.- Fran, zjem kolację z tatą.
- Dobrze, kochanie.
Wbiegliśmy do mojego pokoju. Zamknęłam ostrożnie drzwi.
- Słuchaj ! Nie możemy nic powiedzieć Francesce, dopóki sami nie zrozumiemy o co w tym wszystkim chodzi, dobra ? –wypowiedziałam wszystko na jednym oddechu.
- Taki miałem zamiar. To co piszemy referacik, nie?
- Niestety – powiedziałam smutno.
Siedzieliśmy nad wypracowaniem prawie dwie godziny. Pod koniec naszej pracy przyjechał mój ojciec. Wspólnie z Danielem zjedliśmy z nim kolację.
Nie rozmawialiśmy dużo po dzisiejszej awanturze, więc czas upłynął szybko. Pożegnałam się z wampirem ustalając szczegóły naszego jutrzejszego dnia w szkole. Wykąpałam się i wślizgnęłam do łóżka po bardzo ciężkim dniu. Leżąc szepnęłam tylko : „Kocham Cię Mamo” jak codziennie przed snem, lecz tym razem dodałam „Mam nadzieję, że jakoś mi to wszystko wytłumaczysz”. Usłyszałam w swojej głowie głos mamy „Kiedyś na pewno. Śpij dobrze. Kocham Cię”. To były najstraszniejsze słowa tego dnia. Nerwowo próbowałam usnąć, aż w końcu udało mi się…
ENJOY !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz