środa, 4 lipca 2012

ROZDZIAŁ 3


                        Rozdział 3
            Przemyłam twarz zimną wodą. Kłębiło się we mnie mnóstwo myśli. Szybko zapudrowałam policzek, uczesałam się i przebrałam. Dla poprawy humoru założyłam moją ulubioną czarną mini i niebieski top, a do tego czarne super wysokie szpilki. Czułam się o wiele lepiej, więc wróciłam do Daniela. Chłopak o mało nie zemdlał z wrażenia na mój widok. Przyznaję może i mam doskonałą figurę i długie, zgrabne nogi. No ale bez przesady.
  - Wyglądasz niesamowicie- powiedział –A znaku wcale nie widać.
  -Dziękuję.
  - To co. Idziemy ?
  - Pewnie – z entuzjazmem podeszłam do wieszaka po krótką, skórzaną kurteczkę.
            Daniel wyszedł za mną. Słońce przez cały dzień widoczne było tylko raz. Zastanawiałam się jak w ogóle doszło do dzisiejszych wydarzeń. Coś musi być nie tak w moim niby poukładanym  życiu  córki króla. Chłodny wiatr rozwiewał mi gęste włosy. Daniel był widocznie zaniepokojony całą sytuacją.
  - Słuchaj – podrapał się po głowie – Ja naprawdę nie wiem co mam o tym myśleć.
  - Mówisz to jakbym to ja wiedziała.
  -Okej , okej nie było tematu. Inaczej pomyślmy gdzie może być Vivian.
  - No tak. Tylko ja nie mam pojęcia nawet kim ona jest. To ty jesteś jej znajomym. Powinieneś coś wiedzieć.
  -Poczekaj , ostatnio widziana była przy jeziorze… Już wiem ! – wykrzyknął nagle – Słuchaj . Nasza paczka ma tak jakby takie specjalne miejsce, gdzie się wszyscy spotykają. Taki mały domek, a właściwie to jego ruina. Chodźmy –wziął mnie
za rękę i zaczął biec.
            Szkoda, że nie pomyślał o tym, że mam szpilki. Za dobra w bieganiu na takich obcasach to ja nie jestem. Nie ruszyłam się z miejsca. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, a ja pokazałam palcem na stopy. Uśmiechnął się i spojrzał na mnie
z litością.
  - Nie możesz biec prawda  ? – zapytał bezmyślnie.
  - No chyba raczej nie-odparłam z drwiącym tonem w głosie.
  - Okej. Leć się przebrać, a ja poczekam na schodach –usiadł na najwyższym stopniu patrząc na mnie.
             Weszłam ponownie do domu i kroczyłam w stronę pokoju. Ubrałam wygodne dżinsy i luźny , workowaty T-shirt z napisem  „Princess” . Do tego założyłam moje ulubione buty do biegania. W takim stroju mogłam już iść biegać z Danielem w poszukiwaniu dziewczyny.  Moim zdaniem nie wyglądałam atrakcyjnie, ale co się robi dla przyjaciół.  Wróciłam do Daniela.
  - Tak już lepiej – stwierdził –osobiście wolę Cię w tej wersji. W poprzedniej kreacji wyglądałaś jak lafirynda.
  - Przynajmniej jesteś szczery – mruknęłam pod nosem – Tak dla ścisłości ubieram się w ten sposób, jak chcę poprawić sobie humor, czyli niezbyt często –wyznałam.
  -Aha , dobrze wiedzieć – przyznał –To na czym stanęliśmy  ?
  - Mieliśmy iść do tej chatki, w której się spotykacie. Może tam jest Vivian – zasugerowałam zamykając furtkę.
  - Mam taką nadzieję. Martwię się o nią.
  - Obiecuję Ci , znajdziemy ją. Mi można ufać. Jestem księżniczką, od kiedy pamiętam uczono mnie szczerości. A poza tym przeczucie jeszcze nigdy mnie nie zawiodło – pocieszyłam go.
  - No dobrze.  Chodźmy ja prowadzę – powiedział skręcają w ciemną uliczkę.
            Zapadła cisza. Ale taka przyjemna. Szliśmy obok siebie ramię w ramię. Nie wiedziałam dokładnie gdzie znajduje się ta chatka, nie miałam nawet pojęcia gdzie jest jeziorko. Spędziłam w tym mieście bardzo mało czasu. Zauważyłam, że Daniel przyspieszył kroku. Nagle pochylił się i szepnął mi do ucha:
  - Carmen, uważaj. Teraz się nie odzywaj mam wrażenie, że ktoś nas śledzi. Idź dokładnie obok mnie i nie oddalaj się – wziął mnie za rękę, a ja usłyszałam, że naprawdę ktoś za nami szedł.
            Teraz to nie był zwyczajne spacer. Wręcz biegliśmy. Coś lub ktoś kryło się tuż za nami. To z pewnością nie był człowiek.  Ze strachu zrobiło mi się gorąco. Wtedy to coś zaatakowało.  Biegliśmy z Danielem szybko jak nigdy.  Stwór wyłonił się zza ściany. Dwumetrowa, czerwona i dosłownie paskudna istota. Miała dwa, małe rogi oraz ogon zakończony ostrym kolcem.  Przypominał mi coś, tylko nie miałam pojęcia co. Nagle mnie olśniło.  Potwór wyglądał jak diabeł. Przynajmniej w moich wyobrażeniach.  Zaczął syczeć moje imię.
  - Sss… Carmen.
            Daniel stanął dzielnie przede mną. Pochylił się i uderzył diabła z taką siłą,
 że ten walnął w przeciwległy mur i w dodatku zrobił w nim ogromną dziurę.  Byłam wtedy strasznie roztrzęsiona i rozpalona. Po chwili zobaczyłam, że dosłownie płonę.
            Co było najdziwniejsze, nic nie bolało. Czułam, że jest mi gorąco i duszno,
ale było mi z tym dobrze. Moje ręce były podobne do ogniska.  Miałam dziwne wrażenie, że nad tym panuję.  Jednak  to co mnie najbardziej zaskoczyło, czyli nad-zwyczajna siła Daniela, w tej chwili jakby stała się dla mnie po prostu zwykłym popchnięciem czerwonego stwora.  Skoncentrowałam się tylko na ogniu.  Podniosłam ręce ku niebu i z całej siły cisnęłam gorącą kulą w diabła. Ten natychmiast się zapalił. Po chwili z jego ciała zrobił się zwyczajny popiół. Odetchnęłam z ulgą i wtedy dłonie przestały mi się palić.
            Daniel podszedł do mnie i przytulił mnie na pocieszenie. Bałam się.  Tylko za bardzo nie wiedziałam czego. Daniela i jego siły? Diabła ? A może siebie samej?  Trzęsłam się w jego ramionach. Nie potrafiłam wydukać ani jednego słowa.
W tej chwili chłopak odsunął się ode mnie na odległość ramion, lecz wciąż mnie trzymał. Spojrzał z troską i powiedział uspokajająco :
  - Carmen, wszystko już jest dobrze.
  - Wiem, ale wciąż się boję…
            Chłopak przytulił mnie ponownie, w taki sposób, abym przestała się trząść się ze strachu. Z czasem czułam jak uspokajająco działa na mnie jego dotyk. Ale było
w nim coś jeszcze co przyprawiało mnie o dreszcze, ale takie pozytywne. Miałam nadzieję, że Daniel już nigdy mnie nie puści, że na zawsze pozostanę w jego objęciach. Niestety czar prysł jak tylko chłopak zauważył, że przestałam się już bać.
  - Lepiej ? – zapytał.
  - Chyba… chyba tak – odpowiedziałam niepewnie.
  -Możemy iść dalej ?
  - Tak –potwierdziłam.
            Szliśmy chwilę w ciszy. Korciło mnie, aby zapytać o demona, ale także o wy-czyn Daniela. Nie wiedziałam jak zacząć. Odetchnęłam głęboko.  
  - Słuchaj –zaczęłam- yyy… Mam pytanie, ale musisz mi odpowiedzieć na nie szczerze. Dobrze ? – przeczesałam włosy palcami.
  - Mam się bać ?- zażartował.
  - Ty niekoniecznie, ja na pewno. Wiesz, nie mogę rozgryźć, jak ty… jak uderzyłeś tego… to coś – wydukałam ostrożnie.
  - Carmen, nie mogę Ci wyznać mojego sekretu. Jeszcze nie. Proszę zrozum to.
  - Okej , no ale czy to ma jakiś związek , no nie wiem z tym stworem. Może on jest lekki ? Chyba raczej ty nie masz nadludzkiej siły, co ? – zachichotałam histerycznie.  Daniel nie odpowiadał. – Ej, nie mów mi teraz, że jesteś mutantem tak jak ja.  Przecież zaledwie dziesięć minut temu paliły mi się dłonie !
            Chłopak nic nie odpowiedział.  Odwrócił się do mnie plecami i usiadł na pobliskiej ławeczce.  Podeszłam do niego i spoczęłam przy nim.  Miałam pustkę w głowie, nie wiedziałam co powiedzieć.  Postanowiłam poczekać, aż Daniel sam się do mnie odezwie.  W pewnym momencie odwrócił się i spojrzał mi głęboko w oczy. Wyglądał na zaniepokojonego. Martwił się.
  - Posłuchaj, to nie jest takie proste, jak Ci się wydaje – wziął mnie za rękę.
  - Daniel, nie może być nic gorszego od bycia niby czarodziejką z palącymi się rękoma i niewiadomo skąd atakowanie przez jakieś monstra ! – wykrzyknęłam spanikowana.  – Wyjaśnisz mi to , czy nie ?
  - Okej, no dobra. Ujmę to tak.  Wiesz tylko, że jestem silny oraz to, że jestem przystojny pewnie też, prawda ?
  - No tak…
  - Ale to nie wszystko – odwrócił głowę do tyłu. Usłyszałam dźwięk, jakby wysuwający się przedmiot. Nagle spojrzałam na twarz Daniela. On miał kły. Prawdziwe, ostre zęby jak u wampirów. Skąd wiem ? Lubię filmy i książki o takiej tematyce.  Rozmyślania przerwał mi jego głos.
  - I co ? Jestem wampirem. Nie boisz się, że Cię ugryzę i zabiję ? Nie zaczniesz wrzeszczeć? – spytał.
  - Nie – Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
  - Jak to nie ? – Chłopak był lekko zdezorientowany.
  - Bo wiem, że po pierwsze mnie nie skrzywdzisz, a po drugie do twarzy Ci z kłami.
  - Wiesz, jesteś jedyną osobą, która zna mój sekret i przyznam myślałem, że jak się dowiesz to spanikujesz i uciekniesz – schował kły.
  - Nie jestem taka, wiesz w każdej chwili mogę Cię przypalić. A tak poza kłami i siłą co jeszcze w tobie drzemie ?
  - No jak każdy wampir jestem nieśmiertelny. W pewnym sensie. Rosnę jak normalny człowiek, ale to kończy się po 25 latach, no i wtedy już się nie starzeję. Fajnie nie ?
  - Wiecznie młody –uśmiechnęłam się –Pijesz krew ?
  - W zasadzie tak, ale nie zabijam. Krew piję raz w miesiącu i to taką ze szpitala,
z woreczka. Nie jestem katem.
  - To chyba dobrze. Ostatnie pytanie. Jak stałeś się wampirem ?- zapytałam go
z ciekawością.
  - Jak miałem 5 lat ktoś mnie ugryzł. Nie pamiętam dokładnie jak wyglądał, wiem jedynie, że miał na imię Oscar. Przypominam sobie też przemianę. Ten potworny ból. Czujesz jakby w środku coś wyrwało Ci połowę serca, a druga połowa powoli zachodziła kamieniem –wyznał Daniel- Nie są to miłe wspomnienia, ale od tego czasu we wszystkim jestem lepszy. Rozumiesz ? Zręczność, siła i refleks, wyczulony słuch i te wszystkie wampiryczne moce …
  - Tak- przerwałam mu – Chyba rozumiem.  Posłuchaj – zaczęłam – ja znam twoją tajemnicę, a ty moją. Trzymajmy się razem w szkole. Ogólnie nie znam tak nikogo, oprócz ciebie. Dobrze ? –zapytałam z nadzieją.
  - Nie ma sprawy. Jesteśmy teraz sobie bliscy – uśmiechnął się zniewalająco.
  - A tak w ogóle, to nie mieliśmy szukać twojej koleżanki ?
  - No tak, ale mam pewne przeczucie, że już ją ktoś znalazł.
  - Jesteś pewien? – wyciągnęłam swojego iPhone’a i sprawdziłam lokalne wiadomości – Odnaleziono Vivian Wild. Dziewczyna spędziła noc w starym, opuszczonym domku nad jeziorem. Przyczyn zniknięcia nie chciała ujawnić – prze-czytałam.
  - A to ciekawe.  Czemu nie ujawniła przyczyny ? To do niej nie podobne – rozmyślał wampir.
  - Danielu, a w sprawie twoich przeczuć –przerwałam mu – To jest kolejna umiejętność ?
  -  Coś w tym stylu. Wiem mniej więcej w jakiej sytuacji znajdują się ludzie, którzy są mi bliscy.
- Fajne i całkiem przydatne, prawda ? –zapytałam.
  - Można tak powiedzieć – uśmiechnął się - To po prostu jeden z nielicznych pozytywnych aspektów wampiryzmu.
  - Wiesz co,  wracajmy do domu. Mamy referat do napisania, a jest już trochę późno , więc mój tata niedługo wróci,  a poza tym Francesca się pewnie martwi.
  - Nie chcę mieć problemów z królem Richardem, a tym bardziej z Waszą gosposią. Ta to dopiero mnie utuczy tymi słodyczami – roześmiał się.
  - A wszyscy mówią, że życie księżniczki jest łatwe.
  - A nie? –zapytał sarkastycznie.
  - Ani trochę – powiedziałam skręcając w naszą ulicę – To bardzo stresujące, zrobią mi się zmarszczki. Chcesz starą i brzydką królową?
            Śmialiśmy się bardzo głośno. Przy Danielu zapomniałam prawie o całym świecie, liczył się tylko on. Czułam się jakbym znała go od wielu lat, a nie paru godzin. Zachowywaliśmy się jak dobrzy przyjaciele. Weszliśmy do domu z wielkimi uśmiechami na twarzach. Francesca ukazała się w korytarzu i spojrzała na nas pytająco.
  - Czyżbyście znaleźli koleżankę ? –zapytała.
  - Nie … Policja nas uprzedziła – odpowiedziałam szybko zanim Daniel zdążył otworzyć usta. Wzięłam go za rękę i pociągnęłam na górę.- Fran, zjem kolację z tatą.
  - Dobrze, kochanie.
            Wbiegliśmy do mojego pokoju. Zamknęłam ostrożnie drzwi.
  - Słuchaj ! Nie możemy nic powiedzieć Francesce, dopóki sami nie zrozumiemy o co w tym wszystkim chodzi, dobra ? –wypowiedziałam wszystko na jednym oddechu.
  - Taki miałem zamiar. To co piszemy referacik, nie?
  - Niestety – powiedziałam smutno.
            Siedzieliśmy nad wypracowaniem prawie dwie godziny. Pod koniec naszej pracy przyjechał mój ojciec. Wspólnie z Danielem  zjedliśmy z nim kolację.
Nie rozmawialiśmy dużo po dzisiejszej awanturze, więc czas upłynął szybko. Pożegnałam się z wampirem ustalając szczegóły naszego jutrzejszego dnia w szkole. Wykąpałam się i wślizgnęłam do łóżka po bardzo ciężkim dniu. Leżąc szepnęłam tylko : „Kocham Cię Mamo” jak codziennie przed snem, lecz tym razem dodałam „Mam nadzieję, że jakoś mi to wszystko wytłumaczysz”. Usłyszałam w swojej głowie głos mamy „Kiedyś na pewno. Śpij dobrze. Kocham Cię”. To były najstraszniejsze słowa tego dnia. Nerwowo próbowałam usnąć, aż w  końcu udało mi się…

 ENJOY !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz