sobota, 28 lipca 2012

ROZDZIAŁ 4


                     Rozdział 4
Obudziłam się rano wypoczęta. No może nie gotowa do szkoły, ale gotowa na kolejne spotkanie z Danielem. Szybko ubrałam się i poszłam do łazienki. Nie mogłam zapomnieć, aby ukryć płomień na mojej twarzy.  Po dziesięciu minutach byłam gotowa. Musiałam jeszcze zjeść śniadanie. Zeszłam na dół do Franceski.
  - Cześć Fran – uśmiechnęłam się do niej.
  - Cześć kotku. Jak się spało? – zapytała odwzajemniając uśmiech.
  -Bardzo dobrze. Po wczorajszym dniu przydał mi się taki zastrzyk energii jak sen. A jeżeli mowa o energii, co jest do jedzenia ?
  - Masz kanapki. Nie zapomnij wziąć drugiego śniadania- powiedziała i wyszła z kuchni.
Podczas gdy zajadałam się kanapkami z serem i pomidorem  rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzałam przez okno. To był Daniel. Otworzyłam mu drzwi i zaprosiłam do środka. Poszliśmy do kuchni.
  - Chcesz kanapkę ? –zapytałam.
  - Nie, dzięki już jadłem –powiedział i usiadł na krześle obok mnie.  Szybko dokończyłam śniadanie i spakowałam lunch.
  - Okej, jestem gotowa. Możemy jechać – uśmiechnęłam się do niego.
  - Dobra – wyszliśmy z domu kierując się w stronę auta.
  - Dzień dobry panie Selaugh. Jestem Carmen.
  - Miło mi Cię poznać. To co jedziemy do szkoły.
  - Tak, tato –przytaknął wampir.
Całą drogę jechaliśmy w milczeniu. Widać, że Daniel nie chciał wracać do wczorajszych zdarzeń. Ja również. Gdy podjechaliśmy pod szkolny budynek Daniel pożegnał się
z ojcem i rzekł do mnie:
  - Teraz patrz na to – uśmiechnął się tym uśmiechem niegrzecznego chłopca.
Kiedy Daniel wysiadał z samochodu wzrok każdej dziewczyny w szkole skierowany był na niego. Wyglądało to śmiesznie. Wpatrywały się w wampira jakby miały go zaraz pożreć wzrokiem. On jednak żadnej nie zaszczycił spojrzeniem. Okrążył samochód, tak aby otworzyć mi drzwi. Wspólnie kierowaliśmy się w stronę wejścia do szkoły. Wielbicielki chłopaka patrzyły teraz na mnie. Ich oczy działały jak sztylety, które miały mnie zabić. Daniel tylko szedł bardzo blisko mnie. Wyglądało to jakbyśmy trzymali się za ręce. Chłopak spojrzał na mnie i wyjaśnił całą sytuację.
  - To wszystko przez to, że jestem wampirem. Tak działam na nie.
  - Taa… Zdążyłam się zorientować – uśmiechnęłam się do niego.
Razem poszliśmy na lekcje. Pierwsza była biologia z profesorem Kanserem.  Daniel wszedł do klasy pierwszy. Ja tuż za nim. Usiedliśmy razem w ławce i czekaliśmy na nauczyciela.
  - Danielu, mam nadzieję, że nie będą mnie przedstawiać.
  - Chciałabyś. Zawsze opisują nowych uczniów. Szczególnie jak wczoraj byłaś tylko na pierwszej lekcji – wyszczerzył się.
  - No tak… -westchnęłam- Muszę się przygotować psychicznie.
W tej chwili wszedł profesor. Powitał klasę i spojrzał na mnie. Oczywiście, tak jak myślałam Kanser rozpoczął lekcję od przedstawienia mojej postaci.
  -Uczniowie, oto nowa uczennica Carmen Bennett. W zasadzie to wczoraj był jej pierwszy dzień, ale księżniczka pojawiła się tylko na początku zajęć-oznajmił hardo.
  -Ale mi księżniczka –odezwał się jakiś głos z tyłu sali. Poznałam, że to dziewczyna/
  -Panno Diamonds, proszę zrozumieć –zaczął- Carmen Bennett to córka króla Richarda, który jest naszym przywódcą. Jeżeli choć trochę szanujesz nasz kraj, nasze małe państwo Republikę Watchels to musisz zachowywać się honorowo względem rodu królewskiego. Zrozumiano ?
  -Tak, profesorze –przyznała rację nauczycielowi.
Dziewczyna o nazwisku Diamonds była szczupłą blondynką o ciemnej karnacji. Na twarzy miała mnóstwo makijażu. Ubrana w markowe, różowe ciuchy wyglądała jak żywa Barbie. W dodatku jak już zdążyłam zauważyć była wredna i non stop przeglądała się w małym, podręcznym lusterku. Osobiście nienawidziłam takich typów z przerośniętym ego. Musiałam o nią zapytać Daniela.
   -Hej- szepnęłam- Kim ona jest i co ja jej zrobiłam?
   -To Trish Diamonds. Typowa szkolna diva i moja była. Tak więc, wierz mi trzymaj się od niej z daleka. A do ciebie ma tylko to, że jesteś księżniczką.
  -No, ale dlaczego?
  -Ona myśli, że ten tytuł należy się tylko jej –powiedział wampir z pogardą w głosie.
  -No tak… - westchnęłam i skupiłam się na lekcji.
  Raczej próbowałam się skupić. Kanser przypominał wiadomości o anatomii człowieka. Akurat ten rozdział miałam w małym paluszku. Przed tą szkołą uczyłam się w zamku, ale ojciec miał dość dworskiego życia i przenieśliśmy się tutaj. Lekcja strasznie się ciągnęła. Z utęsknieniem czekałam na dzwonek. Chciałam, żeby Daniel pokazał mi szkołę, oprowadził mnie. „W końcu liceum to mój drugi dom, w którym będę spędzała dużą ilość czasu” pomyślałam. W dodatku wciąż czułam na sobie spojrzenia wielbicielek Daniela. Miałam ochotę uciec i czułam gorąco.  Wręcz słyszałam tykanie zegara. Zaczęłam odliczać, aż zabrzmiał wybawczy dźwięk. Szybko podniosłam się z krzesła i wybiegłam z klasy. A zaraz za mną podążył wampir. Przytrzymał mnie za ramię i spojrzał z troską. Widziałam także w jego oczach przerażenie.
  -Carmen, co się stało ?
  -Nie wiem. Po prostu czułam na sobie spojrzenia wszystkich. Dosłownie. Myślałam, że zaraz ktoś wyjmie sztylet i trafi mi prosto w serce, byle tylko mnie tam nie było.
  -Wydawało ci się, Cami.  Uspokój się. Wszystko jest dobrze.
  -Nazwałeś mnie Cami ?
  -Tak, ale jeśli ci się nie podoba, będę mówił Carmen.
  -Nie. Może być. Jest krócej, ale chodzi o to, że nikt nigdy nie zdrabniał mojego imienia.
  -Naprawdę?
  - Tak – westchnęłam.
  - A wracając do tematu…
  - Czułam jakbym miała zaraz zapłonąć –przerwałam mu –A tego byśmy nie chcieli –oparłam się o ścianę.
  -Wszystko, ale nie to.
  -Danielu, mam do ciebie prośbę. Oprowadziłbyś mnie po szkole?
  -Nie ma sprawy –wyszczerzył się – W zasadzie to miałem ci to zaproponować.
  -To świetnie się składa. Od czego zaczynamy?- spytałam z ciekawością
  -Na pewno nie od klas. Te obejrzysz podczas lekcji. Może stołówka, potem sala gimna-styczna, muzyczna i taneczna.
  -Zgadzam się –odparłam wesoło kierując się z chłopakiem w stronę pierwszego punktu zwiedzania.
  Gdy dotarliśmy do stołówki byłam pod wrażeniem jej wielkości i tego, że była w miarę czysta i unosiły się pyszne zapachy.
  -Tutaj, w stołówce każdy ma swój stolik. Każda grupa. Rozumiesz?
  - Jak w filmach ?
  -Właśnie. A ty od dzisiaj będziesz siedziała ze mną.
  -Dziękuję –wyszeptałam.
  -Za co ? – zapytał Daniel z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
  -Że mnie, no tak jakby przygarnąłeś.
  Roześmiał się.
  -Słuchaj. Znasz mój sekret, a ja twój. Jakbym mógł cię zostawić samą sobie w takiej dżungli jaką jest liceum.
  -Eh –westchnęłam –Może i masz rację –spojrzałam na niego smutno.
Poczułam jak chłopak mnie obejmował. Wtuliłam się w jego ramiona. Może i był wampirem, ale wbrew mitom jego serce wciąż biło. Szkoda tylko, że do czasu. Wsłuchałam się w rytm  serca, które miało bić tylko do 25 roku życia Daniela. Staliśmy przytuleni, aż do dzwonka oznajmującego kolejną lekcję. Oderwałam się od niego.
  -Idziemy ?
  -Tak , z tego co wiem to na –spojrzał na plan –angielski.  A zwiedzanie odłożymy na na-stępną przerwę. Ok ?
 -Tak.
I szliśmy jakby nic się przed chwilą wydarzyło. Pomiędzy lekcjami chłopak pokazywał mi szkołę. Sala gimnastyczna była ogromna.  Dowiedziałam się, że szkolnym sportem jest piłka ręczna, co mnie bardzo zaskoczyło. Uwielbiałam tą grę.  Najbardziej jednak zaimponowały mi sala muzyczna i taneczna. Moim hobby była muzyka, a za tym idzie również
i taniec.  Kiedy zastanawiałam się czy mogłabym dołączyć do szkolnego chóru, albo zapisać się na zajęcia z hip-hop’u Daniel odezwał się:
  -Hej, Cami czas na lunch. Musisz koniecznie poznać moich znajomych. –Po tych słowach  ruszyliśmy w kierunku stołówki. Szłam niepewnie za wampirem, który przysiadł się do stolika otoczonego ochroniarzami. Widocznie siedziały tam same szychy. Daniel skinął na mnie ręką. – Cami, no chodź.
Ostrożnie minęłam ochroniarzy i wsunęłam się na krzesło obok kolegi. Trzęsły mi się ręce. Nie wiedziałam od czego mam zacząć. Uśmiechnęłam się krzywo do Daniela. Chyba zrozumiał o co chodzi, ponieważ pochylił się i szepnął mi do ucha :
  -Wszystko jest dobrze. Po prostu spróbuj coś zjeść i nie martw się- uśmiechnął się dodając mi tym otuchy i zabrał się za jedzenie sałatki.
Starałam się głęboko oddychać i przełykać resztki mojego lunchu. Przy stoliku sie-działa również Vivian, z którą wampir poznał mnie już wcześniej oraz jego najlepszy przyjaciel. Jerome bawił się jedzeniem. Rzucał pomidorkami koktajlowymi w dziewczynę siedzącą przed nim. Miała na imię Laura. Należała do paczki Daniela. Szczupła i niebieskooka brunetka machała rękoma, aby się bronić. Wyglądało to śmiesznie. Na końcu stolika było miejsce Trish i jej świty. Dwie znajdujące się obok niej blondynki, które patrzyły na mnie wrogo poprawiając makijaż i chichocząc. Przypominały mi hieny, które zaraz mają się rzucić na swoją ofiarę, ale najpierw muszą się z niej pośmiać.
  -Hej Carmen-rzuciła Vivian –Słyszałam, że ty i Daniel próbowaliście mnie szukać, prawda ?
  -Tak, ale policjanci nas wyprzedzili, a poza tym nas coś-popatrzyłam na Daniela i uśmiechnęłam się krzywo-  zatrzymało.
  -Niestety Viv, nie zdążyliśmy –oznajmił Daniel –ale się staraliśmy.
  -Szkoda, ale bardzo się cieszę, że mogę cię poznać ,Carmen.
  -Ja również. Chciałam w końcu poznać jego przyjaciół - wskazałam palcem na Daniela.
Chłopak wyszczerzył zęby w uśmiechu niegrzecznego chłopca, który tak bardzo lubiłam. Rozmawialiśmy wesoło do końca lunchu. Dowiedziałam się mnóstwa rzeczy o szkole oraz ludziach. Po lekcjach wampir odprowadził mnie do domu. Stanął na werandzie i wsadził ręce do kieszeni.
  -Słuchaj Cami –zaczął- Mam propozycję. Co powiesz na spacer?
  -Pewnie –odpowiedziałam entuzjastycznie- Za godzinę , tutaj ?
  -Okej- odwrócił się na pięcie i odszedł.
Wchodząc rzuciłam klucze na stolik. Kierowałam się w stronę kuchni, gdzie słysza-łam jak Frankie krząta się przy garnkach.  Zjadłam obiad i porozmawiałam chwilę z gosposią o dzisiejszych wydarzeniach w szkole. Potem pobiegłam do pokoju zmienić strój. Ubrałam krótkie spodenki, a pod nie włożyłam czarne legginsy i ciepłą bluzę z kapturem. Rozległ się dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi. Wpuściłam Daniela na chwilkę i przygotowałam się do końca.
                                                                        ♥♥♥
  - Danielu, czy twoi rodzice wiedzą… no wiesz o wampirach? – zapytałam idąc obok niego po ścieżce w parku.
  - Tak –powiedział siadając na ławce pod rozłożystym dębem.
  - A jak to przyjęli?
  -W zasadzie to odkryli to sami kiedy zacząłem wyjadać surowe mięso z lodówki , no i widzieli kły oraz moje czerwone oczy przepełnione rządzą krwi. Rozumiesz?
  -Tak, chyba tak.
Nastąpiła chwila ciszy. Wstaliśmy. Wiatr rozwiewał mi włosy. Zrobiło mi się chłod-no. Zastanawiała czy on odczuwa  zmiany temperatury. Na pewno nie wychodzi zbyt często na słońce. Szliśmy blisko siebie. W pewnej chwili Daniel chwycił mnie za rękę. Przeszedł mnie dreszcz. Pragnęłam więcej, ale nie narzucałam się. Odwrócił się do mnie twarzą.
  -Cami –zaczął trzymając mnie za obie dłonie- Znasz mój sekret, którego nikt nie zna. Nie powiedziałem ci tego, bo ja znam twój. Znaczysz dla mnie więcej.
Pochylił się i pocałował mnie delikatnie. Rozpalił we mnie żar, którego wcześniej nie znałam.  Odwzajemniłam pocałunek i objęłam go za szyję. Poczułam jak lekko wysuwa kły. Odsunęłam się i zaśmiałam.
  -Ty dla mnie też.
Odeszliśmy trzymając się za ręce. Odprowadził mnie do domu i pocałował na dobranoc. Był to jeden z dni, których nigdy nie zapomnę.
 


ENJOY !

Ciao. ;D
_____________________________________

Jeszce raz przepraszam za opóźnienie. Mam nadzieję, że efekt mojej pracy jest zadowalający. Śmiało możecie również krytykować. ;)







1 komentarz: