sobota, 28 lipca 2012

ROZDZIAŁ 4


                     Rozdział 4
Obudziłam się rano wypoczęta. No może nie gotowa do szkoły, ale gotowa na kolejne spotkanie z Danielem. Szybko ubrałam się i poszłam do łazienki. Nie mogłam zapomnieć, aby ukryć płomień na mojej twarzy.  Po dziesięciu minutach byłam gotowa. Musiałam jeszcze zjeść śniadanie. Zeszłam na dół do Franceski.
  - Cześć Fran – uśmiechnęłam się do niej.
  - Cześć kotku. Jak się spało? – zapytała odwzajemniając uśmiech.
  -Bardzo dobrze. Po wczorajszym dniu przydał mi się taki zastrzyk energii jak sen. A jeżeli mowa o energii, co jest do jedzenia ?
  - Masz kanapki. Nie zapomnij wziąć drugiego śniadania- powiedziała i wyszła z kuchni.
Podczas gdy zajadałam się kanapkami z serem i pomidorem  rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzałam przez okno. To był Daniel. Otworzyłam mu drzwi i zaprosiłam do środka. Poszliśmy do kuchni.
  - Chcesz kanapkę ? –zapytałam.
  - Nie, dzięki już jadłem –powiedział i usiadł na krześle obok mnie.  Szybko dokończyłam śniadanie i spakowałam lunch.
  - Okej, jestem gotowa. Możemy jechać – uśmiechnęłam się do niego.
  - Dobra – wyszliśmy z domu kierując się w stronę auta.
  - Dzień dobry panie Selaugh. Jestem Carmen.
  - Miło mi Cię poznać. To co jedziemy do szkoły.
  - Tak, tato –przytaknął wampir.
Całą drogę jechaliśmy w milczeniu. Widać, że Daniel nie chciał wracać do wczorajszych zdarzeń. Ja również. Gdy podjechaliśmy pod szkolny budynek Daniel pożegnał się
z ojcem i rzekł do mnie:
  - Teraz patrz na to – uśmiechnął się tym uśmiechem niegrzecznego chłopca.
Kiedy Daniel wysiadał z samochodu wzrok każdej dziewczyny w szkole skierowany był na niego. Wyglądało to śmiesznie. Wpatrywały się w wampira jakby miały go zaraz pożreć wzrokiem. On jednak żadnej nie zaszczycił spojrzeniem. Okrążył samochód, tak aby otworzyć mi drzwi. Wspólnie kierowaliśmy się w stronę wejścia do szkoły. Wielbicielki chłopaka patrzyły teraz na mnie. Ich oczy działały jak sztylety, które miały mnie zabić. Daniel tylko szedł bardzo blisko mnie. Wyglądało to jakbyśmy trzymali się za ręce. Chłopak spojrzał na mnie i wyjaśnił całą sytuację.
  - To wszystko przez to, że jestem wampirem. Tak działam na nie.
  - Taa… Zdążyłam się zorientować – uśmiechnęłam się do niego.
Razem poszliśmy na lekcje. Pierwsza była biologia z profesorem Kanserem.  Daniel wszedł do klasy pierwszy. Ja tuż za nim. Usiedliśmy razem w ławce i czekaliśmy na nauczyciela.
  - Danielu, mam nadzieję, że nie będą mnie przedstawiać.
  - Chciałabyś. Zawsze opisują nowych uczniów. Szczególnie jak wczoraj byłaś tylko na pierwszej lekcji – wyszczerzył się.
  - No tak… -westchnęłam- Muszę się przygotować psychicznie.
W tej chwili wszedł profesor. Powitał klasę i spojrzał na mnie. Oczywiście, tak jak myślałam Kanser rozpoczął lekcję od przedstawienia mojej postaci.
  -Uczniowie, oto nowa uczennica Carmen Bennett. W zasadzie to wczoraj był jej pierwszy dzień, ale księżniczka pojawiła się tylko na początku zajęć-oznajmił hardo.
  -Ale mi księżniczka –odezwał się jakiś głos z tyłu sali. Poznałam, że to dziewczyna/
  -Panno Diamonds, proszę zrozumieć –zaczął- Carmen Bennett to córka króla Richarda, który jest naszym przywódcą. Jeżeli choć trochę szanujesz nasz kraj, nasze małe państwo Republikę Watchels to musisz zachowywać się honorowo względem rodu królewskiego. Zrozumiano ?
  -Tak, profesorze –przyznała rację nauczycielowi.
Dziewczyna o nazwisku Diamonds była szczupłą blondynką o ciemnej karnacji. Na twarzy miała mnóstwo makijażu. Ubrana w markowe, różowe ciuchy wyglądała jak żywa Barbie. W dodatku jak już zdążyłam zauważyć była wredna i non stop przeglądała się w małym, podręcznym lusterku. Osobiście nienawidziłam takich typów z przerośniętym ego. Musiałam o nią zapytać Daniela.
   -Hej- szepnęłam- Kim ona jest i co ja jej zrobiłam?
   -To Trish Diamonds. Typowa szkolna diva i moja była. Tak więc, wierz mi trzymaj się od niej z daleka. A do ciebie ma tylko to, że jesteś księżniczką.
  -No, ale dlaczego?
  -Ona myśli, że ten tytuł należy się tylko jej –powiedział wampir z pogardą w głosie.
  -No tak… - westchnęłam i skupiłam się na lekcji.
  Raczej próbowałam się skupić. Kanser przypominał wiadomości o anatomii człowieka. Akurat ten rozdział miałam w małym paluszku. Przed tą szkołą uczyłam się w zamku, ale ojciec miał dość dworskiego życia i przenieśliśmy się tutaj. Lekcja strasznie się ciągnęła. Z utęsknieniem czekałam na dzwonek. Chciałam, żeby Daniel pokazał mi szkołę, oprowadził mnie. „W końcu liceum to mój drugi dom, w którym będę spędzała dużą ilość czasu” pomyślałam. W dodatku wciąż czułam na sobie spojrzenia wielbicielek Daniela. Miałam ochotę uciec i czułam gorąco.  Wręcz słyszałam tykanie zegara. Zaczęłam odliczać, aż zabrzmiał wybawczy dźwięk. Szybko podniosłam się z krzesła i wybiegłam z klasy. A zaraz za mną podążył wampir. Przytrzymał mnie za ramię i spojrzał z troską. Widziałam także w jego oczach przerażenie.
  -Carmen, co się stało ?
  -Nie wiem. Po prostu czułam na sobie spojrzenia wszystkich. Dosłownie. Myślałam, że zaraz ktoś wyjmie sztylet i trafi mi prosto w serce, byle tylko mnie tam nie było.
  -Wydawało ci się, Cami.  Uspokój się. Wszystko jest dobrze.
  -Nazwałeś mnie Cami ?
  -Tak, ale jeśli ci się nie podoba, będę mówił Carmen.
  -Nie. Może być. Jest krócej, ale chodzi o to, że nikt nigdy nie zdrabniał mojego imienia.
  -Naprawdę?
  - Tak – westchnęłam.
  - A wracając do tematu…
  - Czułam jakbym miała zaraz zapłonąć –przerwałam mu –A tego byśmy nie chcieli –oparłam się o ścianę.
  -Wszystko, ale nie to.
  -Danielu, mam do ciebie prośbę. Oprowadziłbyś mnie po szkole?
  -Nie ma sprawy –wyszczerzył się – W zasadzie to miałem ci to zaproponować.
  -To świetnie się składa. Od czego zaczynamy?- spytałam z ciekawością
  -Na pewno nie od klas. Te obejrzysz podczas lekcji. Może stołówka, potem sala gimna-styczna, muzyczna i taneczna.
  -Zgadzam się –odparłam wesoło kierując się z chłopakiem w stronę pierwszego punktu zwiedzania.
  Gdy dotarliśmy do stołówki byłam pod wrażeniem jej wielkości i tego, że była w miarę czysta i unosiły się pyszne zapachy.
  -Tutaj, w stołówce każdy ma swój stolik. Każda grupa. Rozumiesz?
  - Jak w filmach ?
  -Właśnie. A ty od dzisiaj będziesz siedziała ze mną.
  -Dziękuję –wyszeptałam.
  -Za co ? – zapytał Daniel z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
  -Że mnie, no tak jakby przygarnąłeś.
  Roześmiał się.
  -Słuchaj. Znasz mój sekret, a ja twój. Jakbym mógł cię zostawić samą sobie w takiej dżungli jaką jest liceum.
  -Eh –westchnęłam –Może i masz rację –spojrzałam na niego smutno.
Poczułam jak chłopak mnie obejmował. Wtuliłam się w jego ramiona. Może i był wampirem, ale wbrew mitom jego serce wciąż biło. Szkoda tylko, że do czasu. Wsłuchałam się w rytm  serca, które miało bić tylko do 25 roku życia Daniela. Staliśmy przytuleni, aż do dzwonka oznajmującego kolejną lekcję. Oderwałam się od niego.
  -Idziemy ?
  -Tak , z tego co wiem to na –spojrzał na plan –angielski.  A zwiedzanie odłożymy na na-stępną przerwę. Ok ?
 -Tak.
I szliśmy jakby nic się przed chwilą wydarzyło. Pomiędzy lekcjami chłopak pokazywał mi szkołę. Sala gimnastyczna była ogromna.  Dowiedziałam się, że szkolnym sportem jest piłka ręczna, co mnie bardzo zaskoczyło. Uwielbiałam tą grę.  Najbardziej jednak zaimponowały mi sala muzyczna i taneczna. Moim hobby była muzyka, a za tym idzie również
i taniec.  Kiedy zastanawiałam się czy mogłabym dołączyć do szkolnego chóru, albo zapisać się na zajęcia z hip-hop’u Daniel odezwał się:
  -Hej, Cami czas na lunch. Musisz koniecznie poznać moich znajomych. –Po tych słowach  ruszyliśmy w kierunku stołówki. Szłam niepewnie za wampirem, który przysiadł się do stolika otoczonego ochroniarzami. Widocznie siedziały tam same szychy. Daniel skinął na mnie ręką. – Cami, no chodź.
Ostrożnie minęłam ochroniarzy i wsunęłam się na krzesło obok kolegi. Trzęsły mi się ręce. Nie wiedziałam od czego mam zacząć. Uśmiechnęłam się krzywo do Daniela. Chyba zrozumiał o co chodzi, ponieważ pochylił się i szepnął mi do ucha :
  -Wszystko jest dobrze. Po prostu spróbuj coś zjeść i nie martw się- uśmiechnął się dodając mi tym otuchy i zabrał się za jedzenie sałatki.
Starałam się głęboko oddychać i przełykać resztki mojego lunchu. Przy stoliku sie-działa również Vivian, z którą wampir poznał mnie już wcześniej oraz jego najlepszy przyjaciel. Jerome bawił się jedzeniem. Rzucał pomidorkami koktajlowymi w dziewczynę siedzącą przed nim. Miała na imię Laura. Należała do paczki Daniela. Szczupła i niebieskooka brunetka machała rękoma, aby się bronić. Wyglądało to śmiesznie. Na końcu stolika było miejsce Trish i jej świty. Dwie znajdujące się obok niej blondynki, które patrzyły na mnie wrogo poprawiając makijaż i chichocząc. Przypominały mi hieny, które zaraz mają się rzucić na swoją ofiarę, ale najpierw muszą się z niej pośmiać.
  -Hej Carmen-rzuciła Vivian –Słyszałam, że ty i Daniel próbowaliście mnie szukać, prawda ?
  -Tak, ale policjanci nas wyprzedzili, a poza tym nas coś-popatrzyłam na Daniela i uśmiechnęłam się krzywo-  zatrzymało.
  -Niestety Viv, nie zdążyliśmy –oznajmił Daniel –ale się staraliśmy.
  -Szkoda, ale bardzo się cieszę, że mogę cię poznać ,Carmen.
  -Ja również. Chciałam w końcu poznać jego przyjaciół - wskazałam palcem na Daniela.
Chłopak wyszczerzył zęby w uśmiechu niegrzecznego chłopca, który tak bardzo lubiłam. Rozmawialiśmy wesoło do końca lunchu. Dowiedziałam się mnóstwa rzeczy o szkole oraz ludziach. Po lekcjach wampir odprowadził mnie do domu. Stanął na werandzie i wsadził ręce do kieszeni.
  -Słuchaj Cami –zaczął- Mam propozycję. Co powiesz na spacer?
  -Pewnie –odpowiedziałam entuzjastycznie- Za godzinę , tutaj ?
  -Okej- odwrócił się na pięcie i odszedł.
Wchodząc rzuciłam klucze na stolik. Kierowałam się w stronę kuchni, gdzie słysza-łam jak Frankie krząta się przy garnkach.  Zjadłam obiad i porozmawiałam chwilę z gosposią o dzisiejszych wydarzeniach w szkole. Potem pobiegłam do pokoju zmienić strój. Ubrałam krótkie spodenki, a pod nie włożyłam czarne legginsy i ciepłą bluzę z kapturem. Rozległ się dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi. Wpuściłam Daniela na chwilkę i przygotowałam się do końca.
                                                                        ♥♥♥
  - Danielu, czy twoi rodzice wiedzą… no wiesz o wampirach? – zapytałam idąc obok niego po ścieżce w parku.
  - Tak –powiedział siadając na ławce pod rozłożystym dębem.
  - A jak to przyjęli?
  -W zasadzie to odkryli to sami kiedy zacząłem wyjadać surowe mięso z lodówki , no i widzieli kły oraz moje czerwone oczy przepełnione rządzą krwi. Rozumiesz?
  -Tak, chyba tak.
Nastąpiła chwila ciszy. Wstaliśmy. Wiatr rozwiewał mi włosy. Zrobiło mi się chłod-no. Zastanawiała czy on odczuwa  zmiany temperatury. Na pewno nie wychodzi zbyt często na słońce. Szliśmy blisko siebie. W pewnej chwili Daniel chwycił mnie za rękę. Przeszedł mnie dreszcz. Pragnęłam więcej, ale nie narzucałam się. Odwrócił się do mnie twarzą.
  -Cami –zaczął trzymając mnie za obie dłonie- Znasz mój sekret, którego nikt nie zna. Nie powiedziałem ci tego, bo ja znam twój. Znaczysz dla mnie więcej.
Pochylił się i pocałował mnie delikatnie. Rozpalił we mnie żar, którego wcześniej nie znałam.  Odwzajemniłam pocałunek i objęłam go za szyję. Poczułam jak lekko wysuwa kły. Odsunęłam się i zaśmiałam.
  -Ty dla mnie też.
Odeszliśmy trzymając się za ręce. Odprowadził mnie do domu i pocałował na dobranoc. Był to jeden z dni, których nigdy nie zapomnę.
 


ENJOY !

Ciao. ;D
_____________________________________

Jeszce raz przepraszam za opóźnienie. Mam nadzieję, że efekt mojej pracy jest zadowalający. Śmiało możecie również krytykować. ;)







środa, 25 lipca 2012

Opóźnienie.

Hej.

 Chciałam przeprosić za opóźnienie w publikacji 4 rozdziału. Przyczyną jest to , że rozdział jest dopiero w trakcie pisania. No i brakuje mi weny twórczej. Przepraszam. Mam nadzieję, że ukaże się niedługo . ;)

ENJOY. ^_^

Ciao !

środa, 4 lipca 2012

ROZDZIAŁ 3


                        Rozdział 3
            Przemyłam twarz zimną wodą. Kłębiło się we mnie mnóstwo myśli. Szybko zapudrowałam policzek, uczesałam się i przebrałam. Dla poprawy humoru założyłam moją ulubioną czarną mini i niebieski top, a do tego czarne super wysokie szpilki. Czułam się o wiele lepiej, więc wróciłam do Daniela. Chłopak o mało nie zemdlał z wrażenia na mój widok. Przyznaję może i mam doskonałą figurę i długie, zgrabne nogi. No ale bez przesady.
  - Wyglądasz niesamowicie- powiedział –A znaku wcale nie widać.
  -Dziękuję.
  - To co. Idziemy ?
  - Pewnie – z entuzjazmem podeszłam do wieszaka po krótką, skórzaną kurteczkę.
            Daniel wyszedł za mną. Słońce przez cały dzień widoczne było tylko raz. Zastanawiałam się jak w ogóle doszło do dzisiejszych wydarzeń. Coś musi być nie tak w moim niby poukładanym  życiu  córki króla. Chłodny wiatr rozwiewał mi gęste włosy. Daniel był widocznie zaniepokojony całą sytuacją.
  - Słuchaj – podrapał się po głowie – Ja naprawdę nie wiem co mam o tym myśleć.
  - Mówisz to jakbym to ja wiedziała.
  -Okej , okej nie było tematu. Inaczej pomyślmy gdzie może być Vivian.
  - No tak. Tylko ja nie mam pojęcia nawet kim ona jest. To ty jesteś jej znajomym. Powinieneś coś wiedzieć.
  -Poczekaj , ostatnio widziana była przy jeziorze… Już wiem ! – wykrzyknął nagle – Słuchaj . Nasza paczka ma tak jakby takie specjalne miejsce, gdzie się wszyscy spotykają. Taki mały domek, a właściwie to jego ruina. Chodźmy –wziął mnie
za rękę i zaczął biec.
            Szkoda, że nie pomyślał o tym, że mam szpilki. Za dobra w bieganiu na takich obcasach to ja nie jestem. Nie ruszyłam się z miejsca. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, a ja pokazałam palcem na stopy. Uśmiechnął się i spojrzał na mnie
z litością.
  - Nie możesz biec prawda  ? – zapytał bezmyślnie.
  - No chyba raczej nie-odparłam z drwiącym tonem w głosie.
  - Okej. Leć się przebrać, a ja poczekam na schodach –usiadł na najwyższym stopniu patrząc na mnie.
             Weszłam ponownie do domu i kroczyłam w stronę pokoju. Ubrałam wygodne dżinsy i luźny , workowaty T-shirt z napisem  „Princess” . Do tego założyłam moje ulubione buty do biegania. W takim stroju mogłam już iść biegać z Danielem w poszukiwaniu dziewczyny.  Moim zdaniem nie wyglądałam atrakcyjnie, ale co się robi dla przyjaciół.  Wróciłam do Daniela.
  - Tak już lepiej – stwierdził –osobiście wolę Cię w tej wersji. W poprzedniej kreacji wyglądałaś jak lafirynda.
  - Przynajmniej jesteś szczery – mruknęłam pod nosem – Tak dla ścisłości ubieram się w ten sposób, jak chcę poprawić sobie humor, czyli niezbyt często –wyznałam.
  -Aha , dobrze wiedzieć – przyznał –To na czym stanęliśmy  ?
  - Mieliśmy iść do tej chatki, w której się spotykacie. Może tam jest Vivian – zasugerowałam zamykając furtkę.
  - Mam taką nadzieję. Martwię się o nią.
  - Obiecuję Ci , znajdziemy ją. Mi można ufać. Jestem księżniczką, od kiedy pamiętam uczono mnie szczerości. A poza tym przeczucie jeszcze nigdy mnie nie zawiodło – pocieszyłam go.
  - No dobrze.  Chodźmy ja prowadzę – powiedział skręcają w ciemną uliczkę.
            Zapadła cisza. Ale taka przyjemna. Szliśmy obok siebie ramię w ramię. Nie wiedziałam dokładnie gdzie znajduje się ta chatka, nie miałam nawet pojęcia gdzie jest jeziorko. Spędziłam w tym mieście bardzo mało czasu. Zauważyłam, że Daniel przyspieszył kroku. Nagle pochylił się i szepnął mi do ucha:
  - Carmen, uważaj. Teraz się nie odzywaj mam wrażenie, że ktoś nas śledzi. Idź dokładnie obok mnie i nie oddalaj się – wziął mnie za rękę, a ja usłyszałam, że naprawdę ktoś za nami szedł.
            Teraz to nie był zwyczajne spacer. Wręcz biegliśmy. Coś lub ktoś kryło się tuż za nami. To z pewnością nie był człowiek.  Ze strachu zrobiło mi się gorąco. Wtedy to coś zaatakowało.  Biegliśmy z Danielem szybko jak nigdy.  Stwór wyłonił się zza ściany. Dwumetrowa, czerwona i dosłownie paskudna istota. Miała dwa, małe rogi oraz ogon zakończony ostrym kolcem.  Przypominał mi coś, tylko nie miałam pojęcia co. Nagle mnie olśniło.  Potwór wyglądał jak diabeł. Przynajmniej w moich wyobrażeniach.  Zaczął syczeć moje imię.
  - Sss… Carmen.
            Daniel stanął dzielnie przede mną. Pochylił się i uderzył diabła z taką siłą,
 że ten walnął w przeciwległy mur i w dodatku zrobił w nim ogromną dziurę.  Byłam wtedy strasznie roztrzęsiona i rozpalona. Po chwili zobaczyłam, że dosłownie płonę.
            Co było najdziwniejsze, nic nie bolało. Czułam, że jest mi gorąco i duszno,
ale było mi z tym dobrze. Moje ręce były podobne do ogniska.  Miałam dziwne wrażenie, że nad tym panuję.  Jednak  to co mnie najbardziej zaskoczyło, czyli nad-zwyczajna siła Daniela, w tej chwili jakby stała się dla mnie po prostu zwykłym popchnięciem czerwonego stwora.  Skoncentrowałam się tylko na ogniu.  Podniosłam ręce ku niebu i z całej siły cisnęłam gorącą kulą w diabła. Ten natychmiast się zapalił. Po chwili z jego ciała zrobił się zwyczajny popiół. Odetchnęłam z ulgą i wtedy dłonie przestały mi się palić.
            Daniel podszedł do mnie i przytulił mnie na pocieszenie. Bałam się.  Tylko za bardzo nie wiedziałam czego. Daniela i jego siły? Diabła ? A może siebie samej?  Trzęsłam się w jego ramionach. Nie potrafiłam wydukać ani jednego słowa.
W tej chwili chłopak odsunął się ode mnie na odległość ramion, lecz wciąż mnie trzymał. Spojrzał z troską i powiedział uspokajająco :
  - Carmen, wszystko już jest dobrze.
  - Wiem, ale wciąż się boję…
            Chłopak przytulił mnie ponownie, w taki sposób, abym przestała się trząść się ze strachu. Z czasem czułam jak uspokajająco działa na mnie jego dotyk. Ale było
w nim coś jeszcze co przyprawiało mnie o dreszcze, ale takie pozytywne. Miałam nadzieję, że Daniel już nigdy mnie nie puści, że na zawsze pozostanę w jego objęciach. Niestety czar prysł jak tylko chłopak zauważył, że przestałam się już bać.
  - Lepiej ? – zapytał.
  - Chyba… chyba tak – odpowiedziałam niepewnie.
  -Możemy iść dalej ?
  - Tak –potwierdziłam.
            Szliśmy chwilę w ciszy. Korciło mnie, aby zapytać o demona, ale także o wy-czyn Daniela. Nie wiedziałam jak zacząć. Odetchnęłam głęboko.  
  - Słuchaj –zaczęłam- yyy… Mam pytanie, ale musisz mi odpowiedzieć na nie szczerze. Dobrze ? – przeczesałam włosy palcami.
  - Mam się bać ?- zażartował.
  - Ty niekoniecznie, ja na pewno. Wiesz, nie mogę rozgryźć, jak ty… jak uderzyłeś tego… to coś – wydukałam ostrożnie.
  - Carmen, nie mogę Ci wyznać mojego sekretu. Jeszcze nie. Proszę zrozum to.
  - Okej , no ale czy to ma jakiś związek , no nie wiem z tym stworem. Może on jest lekki ? Chyba raczej ty nie masz nadludzkiej siły, co ? – zachichotałam histerycznie.  Daniel nie odpowiadał. – Ej, nie mów mi teraz, że jesteś mutantem tak jak ja.  Przecież zaledwie dziesięć minut temu paliły mi się dłonie !
            Chłopak nic nie odpowiedział.  Odwrócił się do mnie plecami i usiadł na pobliskiej ławeczce.  Podeszłam do niego i spoczęłam przy nim.  Miałam pustkę w głowie, nie wiedziałam co powiedzieć.  Postanowiłam poczekać, aż Daniel sam się do mnie odezwie.  W pewnym momencie odwrócił się i spojrzał mi głęboko w oczy. Wyglądał na zaniepokojonego. Martwił się.
  - Posłuchaj, to nie jest takie proste, jak Ci się wydaje – wziął mnie za rękę.
  - Daniel, nie może być nic gorszego od bycia niby czarodziejką z palącymi się rękoma i niewiadomo skąd atakowanie przez jakieś monstra ! – wykrzyknęłam spanikowana.  – Wyjaśnisz mi to , czy nie ?
  - Okej, no dobra. Ujmę to tak.  Wiesz tylko, że jestem silny oraz to, że jestem przystojny pewnie też, prawda ?
  - No tak…
  - Ale to nie wszystko – odwrócił głowę do tyłu. Usłyszałam dźwięk, jakby wysuwający się przedmiot. Nagle spojrzałam na twarz Daniela. On miał kły. Prawdziwe, ostre zęby jak u wampirów. Skąd wiem ? Lubię filmy i książki o takiej tematyce.  Rozmyślania przerwał mi jego głos.
  - I co ? Jestem wampirem. Nie boisz się, że Cię ugryzę i zabiję ? Nie zaczniesz wrzeszczeć? – spytał.
  - Nie – Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
  - Jak to nie ? – Chłopak był lekko zdezorientowany.
  - Bo wiem, że po pierwsze mnie nie skrzywdzisz, a po drugie do twarzy Ci z kłami.
  - Wiesz, jesteś jedyną osobą, która zna mój sekret i przyznam myślałem, że jak się dowiesz to spanikujesz i uciekniesz – schował kły.
  - Nie jestem taka, wiesz w każdej chwili mogę Cię przypalić. A tak poza kłami i siłą co jeszcze w tobie drzemie ?
  - No jak każdy wampir jestem nieśmiertelny. W pewnym sensie. Rosnę jak normalny człowiek, ale to kończy się po 25 latach, no i wtedy już się nie starzeję. Fajnie nie ?
  - Wiecznie młody –uśmiechnęłam się –Pijesz krew ?
  - W zasadzie tak, ale nie zabijam. Krew piję raz w miesiącu i to taką ze szpitala,
z woreczka. Nie jestem katem.
  - To chyba dobrze. Ostatnie pytanie. Jak stałeś się wampirem ?- zapytałam go
z ciekawością.
  - Jak miałem 5 lat ktoś mnie ugryzł. Nie pamiętam dokładnie jak wyglądał, wiem jedynie, że miał na imię Oscar. Przypominam sobie też przemianę. Ten potworny ból. Czujesz jakby w środku coś wyrwało Ci połowę serca, a druga połowa powoli zachodziła kamieniem –wyznał Daniel- Nie są to miłe wspomnienia, ale od tego czasu we wszystkim jestem lepszy. Rozumiesz ? Zręczność, siła i refleks, wyczulony słuch i te wszystkie wampiryczne moce …
  - Tak- przerwałam mu – Chyba rozumiem.  Posłuchaj – zaczęłam – ja znam twoją tajemnicę, a ty moją. Trzymajmy się razem w szkole. Ogólnie nie znam tak nikogo, oprócz ciebie. Dobrze ? –zapytałam z nadzieją.
  - Nie ma sprawy. Jesteśmy teraz sobie bliscy – uśmiechnął się zniewalająco.
  - A tak w ogóle, to nie mieliśmy szukać twojej koleżanki ?
  - No tak, ale mam pewne przeczucie, że już ją ktoś znalazł.
  - Jesteś pewien? – wyciągnęłam swojego iPhone’a i sprawdziłam lokalne wiadomości – Odnaleziono Vivian Wild. Dziewczyna spędziła noc w starym, opuszczonym domku nad jeziorem. Przyczyn zniknięcia nie chciała ujawnić – prze-czytałam.
  - A to ciekawe.  Czemu nie ujawniła przyczyny ? To do niej nie podobne – rozmyślał wampir.
  - Danielu, a w sprawie twoich przeczuć –przerwałam mu – To jest kolejna umiejętność ?
  -  Coś w tym stylu. Wiem mniej więcej w jakiej sytuacji znajdują się ludzie, którzy są mi bliscy.
- Fajne i całkiem przydatne, prawda ? –zapytałam.
  - Można tak powiedzieć – uśmiechnął się - To po prostu jeden z nielicznych pozytywnych aspektów wampiryzmu.
  - Wiesz co,  wracajmy do domu. Mamy referat do napisania, a jest już trochę późno , więc mój tata niedługo wróci,  a poza tym Francesca się pewnie martwi.
  - Nie chcę mieć problemów z królem Richardem, a tym bardziej z Waszą gosposią. Ta to dopiero mnie utuczy tymi słodyczami – roześmiał się.
  - A wszyscy mówią, że życie księżniczki jest łatwe.
  - A nie? –zapytał sarkastycznie.
  - Ani trochę – powiedziałam skręcając w naszą ulicę – To bardzo stresujące, zrobią mi się zmarszczki. Chcesz starą i brzydką królową?
            Śmialiśmy się bardzo głośno. Przy Danielu zapomniałam prawie o całym świecie, liczył się tylko on. Czułam się jakbym znała go od wielu lat, a nie paru godzin. Zachowywaliśmy się jak dobrzy przyjaciele. Weszliśmy do domu z wielkimi uśmiechami na twarzach. Francesca ukazała się w korytarzu i spojrzała na nas pytająco.
  - Czyżbyście znaleźli koleżankę ? –zapytała.
  - Nie … Policja nas uprzedziła – odpowiedziałam szybko zanim Daniel zdążył otworzyć usta. Wzięłam go za rękę i pociągnęłam na górę.- Fran, zjem kolację z tatą.
  - Dobrze, kochanie.
            Wbiegliśmy do mojego pokoju. Zamknęłam ostrożnie drzwi.
  - Słuchaj ! Nie możemy nic powiedzieć Francesce, dopóki sami nie zrozumiemy o co w tym wszystkim chodzi, dobra ? –wypowiedziałam wszystko na jednym oddechu.
  - Taki miałem zamiar. To co piszemy referacik, nie?
  - Niestety – powiedziałam smutno.
            Siedzieliśmy nad wypracowaniem prawie dwie godziny. Pod koniec naszej pracy przyjechał mój ojciec. Wspólnie z Danielem  zjedliśmy z nim kolację.
Nie rozmawialiśmy dużo po dzisiejszej awanturze, więc czas upłynął szybko. Pożegnałam się z wampirem ustalając szczegóły naszego jutrzejszego dnia w szkole. Wykąpałam się i wślizgnęłam do łóżka po bardzo ciężkim dniu. Leżąc szepnęłam tylko : „Kocham Cię Mamo” jak codziennie przed snem, lecz tym razem dodałam „Mam nadzieję, że jakoś mi to wszystko wytłumaczysz”. Usłyszałam w swojej głowie głos mamy „Kiedyś na pewno. Śpij dobrze. Kocham Cię”. To były najstraszniejsze słowa tego dnia. Nerwowo próbowałam usnąć, aż w  końcu udało mi się…

 ENJOY !